piątek, 6 marca 2015

Wiara

  Jako, że w tym tygodniu miałam rekolekcje, pomyślałam, że wypowiem się na temat wiary.
  Jestem wierząca. Wierzę w Boga, ale nie w Kościół. Dla mnie Bóg jest świętością, ale Kościół nie ma z nią dużego związku, szczególnie w dzisiejszych czasach. Wszędzie liczą się tylko pieniądze. Księża kalkulują, ile wziąć za pogrzeb, żeby im się to opłacało. Tak samo jest że ślubami. Nie widzę w tym takiego sakramentu, jakim powinien być. Uczucie, w dzisiejszych czasach nie jest tak ważne, jak było w przeszłości. Coś jest chyba nie tak, prawda?
  Wracając do tematu rekolekcji, powiedziano tam, że taka wiara jest fałszywa. Jeżeli wierzysz w Boga, musisz wierzyć również w Kościół i ludzi. W przeszłości może i miało to sens. Ale w jaki Kościół ja mam wierzyć? W ten, gdzie liczy się tylko jak największy zysk? W ten, gdzie jest masa przestępstw? Gdzie panuje pedofilia? Gdzie księża chodząc po kolędzie liczą na to, że dostaną wypchaną kopertę zamiast skupić się na tym, żeby szczerze pomodlić się za daną rodzinę? Gdzie duchowni mają lepsze warunki od 3/4 mieszkańców danej parafii, a mimo to nie potrafią pomóc potrzebującym? A przecież do tego właśnie nawołuje Pismo Święte. Biblia mówi również o tym, żeby dobrze traktować drugiego człowieka. Z jakiej racji ja mam wierzyć, skoro miejsce, z którego powinno brać się przykład nie ma dużego związku z Biblią?
  Nie lubię nikogo kategoryzować i jeżeli to robie, to przepraszam. Ale spójrzcie na to co się dzieje. Ludzie, którzy powinni być przykładem, w żadnym wypadku do niego nie należą. Wiec skąd ma się brać moja wiara? Dlaczego mam wierzyć w Kościół? Bóg nie zasługuje na takie 'filary' wiary. Bóg zasługuje na coś o wiele lepszego.

  Zło na świecie zawsze istniało. Dobro zawsze musiało walczyć. To żadna nowość. Ale dlaczego tacy ludzie pchają się do Kościoła? Jaki mają w tym cel? Żeby niszczyć spojrzenie na świat innych? Chcą, żeby ludzie przestali wierzyć? No to zmierzają w dobrym kierunku. Gratuluję. Tylko nigdy tego nie zrozumiem. Po co?
 
  Podobno każdy przechodzi kryzys wiary. Czasem wcześniej, czasem później. Może ja mam taki właśnie kryzys? Może mi przejdzie i znów będę w pełni wierząca? A może tylko moje zdanie na ten temat tylko się umocni? Nie wiem. Nie mam pojęcia co się ze mną stanie, ale jedno wiem. Nigdy nie przestanę wierzyć w Boga. To jest mój ziomeczek. ;) Wiem, że będzie przy mnie szedł przez całe życie. I wiem, że zawsze mogę na Niego liczyć. Przyjaciel idealny, prawda?

  Przepraszam, jeżeli są jakieś błędy. Pisanie posta na telefonie nie jest najlepszym pomysłem.    
                                                                                  /Inna.

2 komentarze:

  1. Sama tak myślałam. Może nie licząc tego okradania i pedofilii, bo coś takiego uważam za bujdę. Pewnego dnia ksiądz z mojej parafii, który przygotowuje mnie do bierzmowania i uczy mnie religii, powiedział, co nie wierzeniu w kościół tak, że miało to sens i przekonałoby każdego uparciucha. Nie wiem, czy uda mi się to przytoczyć, zwłaszcza, że nie napisałaś dlaczego nie wierzysz w kościół i nie wiem jakie kontr argumenty będą najlepsze. Bo to, co wymieniałaś, to moim zdaniem zbyt duża naiwność i wiara w media. W gazetach pokazują śmierć, zniszczenie, czy pedofilię, ale nie robią dokumentów o narodzinach, bo to nudne. Nie można oskarżać grupy ludzi o coś co zrobił jeden człowiek. Pamiętaj, że ksiądz nie ma prawa niczego zabrać dla siebie z tacy. To grzech i to dość spory. Do tego musisz przypomnieć sobie, że tylko w Domu Bożym możesz spotkać się z Chrystusem, przyjąć sakrament. Kiedyś karą dla katolika, był właśnie brak tej możliwości, a ty sama się go pozbawiasz! Sama nie jestem święta. Mam w sobie wiele słabości i zachowuję się strasznie głupio, ale ksiądz uświadomił mi coś. Nawet jeśli tysiąc ludzi nie traktuje świątyni poważnie, Ty możesz przyjść do niej, aby NAPRAWDĘ się pomodlić i spotkać z Bogiem. Jako część wspólnoty możesz zburzyć stragany, które ktoś postawił w świątyni i przypomnieć ludziom, jak powinno to działać. Przecież jako część Kościoła możesz coś zmienia. Pamiętyaj, że można zgrzeszyć czynem, myślą i zaniedbaniem. Jeśli czujesz, że w twoim kościele jest bardzo źle spróbuj na to poradzić. Sądzę, że Chrystus Ci w tym pomoże. A jak On już coś zacznie robić, to nie ma się co martwić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się mylisz. Moje postrzeganie Kościoła nie wzięło się z niczego, a już na pewno nie z mediów. Musiałabym być niezłą naiwniaczką, żeby wierzyć we wszystko co czytam, czy oglądam (pomijając fakt, że nie oglądam tv i prasy też nie kupuję). Widziałam na własne oczy, jak wierzący są traktowani przez księży, a oni przecież są częścią Kościoła, prawda?
      Sama nie wiem, od czego się to zaczęło, ale z czasem po prostu nie mogłam już patrzeć na tę fałszywość. Na ludzi, którzy w Kościele są pobożni, a za chwilę, jak tylko Msza się skończy, popełniają wszystkie po kolei grzechy. Nie mogłam na to patrzeć. Przestałam wierzyć, że są jeszcze ludzie, którzy naprawdę są wierzący; którzy starają się być dobrymi ludźmi; którzy naprawdę kochają Boga, dla których Bóg naprawdę się liczy. I teraz dopiero zauważyłam, że przestając wierzyć w ludzi, zniszczyłam jakąś część siebie. To ja tracę w tym układzie. Dopiero teraz, dzięki twojemu komentarzowi dotarło to do mnie. Naprawdę Ci dziękuję. ;)

      Usuń